Wrócił głośny temat podziału klas w suwalskich szkołach. Chodzi o naukę języków obcych, wychowania fizycznego i informatyki. Wiosną tego roku miejscy radni Prawa i Sprawiedliwości chcieli, aby w przypadku tych przedmiotów obowiązywał podział na grupy bez względu na liczbę uczniów. Większość radnych nie zgodziła się jednak na takie rozwiązanie. Prezydent miasta tłumaczył wtedy, że na wdrożenie stanowiska PiSu samorząd musiałby wydać dodatkowe dwa miliony dwieście tysięcy złotych i zatrudnić kolejnych 30 nauczycieli. Dziś podczas sesji Rady Miejskiej do sprawy wrócili Irena Schabieńska i Andrzej Łuczaj, radni PiSu. Mówili, że w szkołach panuje chaos, bo kiedy uczniowie wybierają inny profil i w klasie ubywa osób, dyrekcja szkoły musi weryfikować podział na grupy.
Przeciwna takiemu stawianiu sprawy jest Ewa Sidorek, zastępca prezydenta miasta, między innymi do spraw oświaty. Jak wyjaśniała, ruch uczniów na początku roku szkolnego to sytuacja normalna. Zapewniła, że wszystkie przypadki są rozpatrywane indywidualne i zastępca prezydenta jest gotowa do rozmowy z każdym dyrektorem. Jednocześnie dodała, że nie było sytuacji, w której nauczyciel straciłby godziny pracy w związku z brakiem podziału klasy na grupy.