Falę komentarzy i oburzenia wywołało odłowienie psa w Suwałkach. Dziadek, bo tak ma na imię pies, od kilkunastu lat mieszkał na działce PKP w okolicach Krzywólki. Niedawno trafił do schroniska. Psa odebrali opiekunowie zwierząt z miejscowej Fundacji. Ich zdaniem nikomu nie zagrażał, więc ponownie wypuścili go na działkę. Psa znowu odłowiono, a nowa opiekunka otrzymała 600 złotych kary. Historia trafiła na łamy portali społecznościowych. Tematem zainteresowało się wiele osób. Rozgorzała dyskusja, padły słowa oburzenia. We wtorek (17.04) z kamerą i mikrofonem próbowaliśmy dojść prawdy. Bogdan Lauryn, szef miejscowego schroniska, który odłowił psa opowiada, że dostał zgłoszenie od Straży Miejskiej z informacją o pogryzieniu. Na wskazanej działce zastał dwa psy, ale nie wiadomo było, który ugryzł. Jeden pies uciekł, więc zatrzymał drugiego. Przyznaje, że obok protestowała Anna Walijewska z „Fundacji Zwierzęta Niczyje”, ale oba psy biegały luzem.
Nieco inaczej sytuację zapamiętała wspomniana Anna Walijewska. Zapewnia, że Dziadek był spokojny i lubiany przez pracowników z pobliskiej firmy. Informacja o pogryzieniu dotyczyła drugiego pieska – suczki, która zdołała uciec. W ocenie Anny Walijewskiej szef schroniska zabrał Dziadka, aby zgadzała się liczba odłowionych zwierząt.
To nie koniec historii. Psa zaadoptowała jedna z członkiń Fundacji. Dziadek wrócił na działkę i po paru dniach znowu został odłowiony. W ocenie Anny Walijewskiej to była czysta złośliwość. Co więcej, aby ponownie odebrać psa, dziewczyna musiała zapłacić 600 złotych.
Tutaj też wersje się nie zgadzają, bo Bogdan Lauryn mówi, że psa odłowiono ponownie po 9 dniach. – Uprzedzałem dziewczynę, która adoptowała psa, że w razie ponownego odłowu poniesie konsekwencje – mówi.
Teraz Dziadek mieszka w kojcu. W ocenie Anny Walijewskiej pies załamał się. Prezes Fundacji zgłaszała sprawę do Wydziału Ochrony Środowiska suwalskiego magistratu, ale nie spotkała się ze zrozumieniem.
Jerzy Gałązka, naczelnik Wydział Ochrony Środowiska i Gospodarki Komunalnej tłumaczy, że prawo jest po stronie szefa schroniska i Straży Miejskiej, które wymaga od właścicieli pilnowania psa. W myśl przepisów Dziadek nie może biegać luzem.