Suwałki
Ostrożny, kryzysowy, stabilny ale też deficytowy – mówią o przyszłorocznym budżecie Suwałk miejscy radni. Mowa o planie wydatków i przychodów, który przygotowali miejscy urzędnicy. W najbliższą środę (23.12) radni pochylą się nad dokumentem i oddadzą swój głos w tej sprawie.
Czesław Renkiewicz, prezydent Suwałk prezentując projekt dziennikarzom określił budżet jako proinwestycyjny, prorozwojowy i optymalnie skrojony na czasy, w których przyszło go realizować. Plan przewiduje pół miliarda dochodów i czternastomilionowy deficyt. Wydatki inwestycyjne sięgają 58 milionów złotych i są dużo niższe niż w latach ubiegłych. Najwięcej, bo ponad 32 miliony złotych miasto zamierza wydać na poprawę jakości transportu publicznego, czyli zakup nowych autobusów komunikacji miejskiej, realizację sieci rowerów miejskich i budowę ścieżek rowerowych. Kolejne 6 milionów to budowa łącznika między ulicami Północną i Wylotową . W planach jest też modernizacja budynków przy Sejneńskiej 22 i Noniewicza 71 A oraz rozpoczęcie remontu basenu w Szkole Podstawowej numer 10.
Radni klubu „Łączą nas Suwałki”, którzy mieli duży udział w tworzeniu planu postrzegają budżet jako ostrożny. Takiego określenia używa Wojciech Pająk, przewodniczący klubu. Przyznaje, że to zaciskanie pasa, które potrwa tak długo, jak epidemia. Sięgający niespełna 230 milionów złotych dług przyrównuje do zadłużenia rodziny, która przy 100 tysiącach złotych dochodów miała 45 tysięcy złotych kredytu. Zdaniem radnego, przy zdrowej gospodarce w Suwałkach, taki dług można spłacić.
Z planowanym budżetem nie identyfikują się radni Prawa i Sprawiedliwości, którzy nie uczestniczyli w jego przygotowaniu. Jak tłumaczy Jacek Juszkiewicz, przewodniczący klubu, w latach poprzednich, w projekcie nie uwzględniano wniosków PiSu, więc tym razem klub ich nie składał.
Jacek Juszkiewicz budżet określa jako niezrównoważony, bo wydatki są większe od przychodów i miasto się zadłuża. Zdaniem radnego to pokłosie polityki w latach poprzednich, skierowanej na inwestycje w kulturze i sporcie. W dobie kryzysu, jak mówi, są one dużym obciążeniem, bo nie przynoszą przychodów, a koszty utrzymania są wysokie. Przewodniczący zauważa pokusę zrzucania winy na pandemię ale, jak mówi, można przewidzieć kryzysy gospodarcze, niekoniecznie wynikające z pandemii. Widzi też próbę zrzucania odpowiedzialności na rząd, a nie zauważa żadnych programów oszczędnościowych. Wskazuje natomiast na podnoszenie miejskich podatków.
Jacek Niedźwiedzki z Koalicji Obywatelskiej suwalski budżet określa mianem trudnego, ale też bezpiecznego, stabilnego i skrojonego na trudne czasy. Zwraca uwagę na różnicę wydatków w stosunku do lat ubiegłych, kiedy sięgały one 150 milionów złotych, a w 2021 mają wynieść niespełna 60. Radny przyznaje, że być może oczekiwania mieszkańców są większe, ale w obecnej sytuacji nic nie jest łatwe.
W ocenie Sławomira Sieczkowskiego z ugrupowania Mieszkańcy Suwałk, budżet opisywany jest wieloma określeniami. Tymczasem, zdaniem radnego, budżet jest przede wszystkim deficytowy, bo miasto wydaje więcej, niż ma dochodu, co wymaga zaciągnięcia kredytu. W planowanym budżecie Sławomir Sieczkowski widzi niedoszacowane wydatki, między innymi na oświatę, które w końcówce roku trzeba będzie zwiększać. Zauważa też mniejsze nakłady na kulturę. Przypomina, że środki w budżecie pochodzą z portfeli mieszkańców. Zastanawia się, czy mieszkańcy zapewnią odpowiednie wpływy podatkowe. – Jeśli my wytrzymamy, wytrzyma i miasto – prognozuje.
Autor:AP