Suwałki
O suwalski słownik biograficzny pyta władze miasta w swojej interpelacji Marek Zborowski-Weychman, radny z klubu „Łączą nas Suwałki”. Stosowne pismo w tej sprawie wystosował do prezydenta miasta. Chodzi o dzieło, które miało być jednym z elementów obchodów 300-lecia Suwałk. Pomysł jego powstania zrodził się przed trzema laty. Samorząd zamierzał przygotować trzytomowe dzieło poświęcone osobom, które zapisały się w historii miasta. W planie było przynajmniej 700 nazwisk. Już wtedy Stanisław Kulikowski, ówczesny przewodniczący Komisji Kultury, Sportu i Turystyki Rady Miejskiej miał wątpliwości, czy uda się przygotować słownik. Radny zwrócił uwagę, że Suwałki mają niewielkie grono profesjonalnych historyków.
Już wiosną ubiegłego roku okazało się, że słownik wymknął się spod kontroli. Tak przynajmniej mówił Czesław Renkiewicz, prezydent miasta. Pierwotnie dzieło miało być jednotomowe, a jego koszt zamykać się w kwocie niespełna 200 tysięcy złotych. W toku pracy historycy wyszli jednak z propozycją dzieła trzytomowego. W miarę upływu czasu powracano i odchodzono od pierwotnej koncepcji. Pojawiła się nawet propozycja wydania słownika w systemie holenderskim, gdzie każdy tom zawiera życiorysy od litery A do Z.
Problemem okazały się nie tylko kwestie techniczne i organizacyjne, ale też zawartość merytoryczna. Chodzi o nazwiska suwalczan, którzy piastowali ważne w mieście funkcje w okresie Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, a ich potomkowie żyją. Jak mówił włodarz, to bardzo wrażliwa materia.
Z upływem czasu rósł też szacowany koszt słownika. W toku rozmów zaczęły pojawiać się kwoty rzędu 300, a nawet 400 tysięcy złotych. Radny Zborowski-Weychman zwraca uwagę, że wydanie słownika w innym terminie niż bieżący rok, znacznie obniżyłoby jego rangę i zasadność. Tymczasem termin wydania jest bliżej nieokreślony.
Autor: AP