Kartę samorządności przyjęli we wtorek(25.04) suwalscy radni miejscy. Za głosowało 14 rajców, przeciwko był dziewięcioosobowy klub Prawo i Sprawiedliwość. Głosowanie poprzedziła długa dyskusja, zdominowana przez słowo – koryto – bo odmieniano je niemal przez wszystkie przypadki.
Z określeniem „koryto” jako pierwszy wyszedł Grzegorz Gorlo, szef klubu PiS. Tak bowiem radny odbiera Kartę Samorządowca. Dokument w połowie marca przyjęło i podpisało półtora tysiąca polskich samorządowców. Przypomina on zasady, które legły u podstaw odrodzonego samorządu oraz jego kompetencje. Jednocześnie kieruje żądanie do władz centralnych, aby stanowiąc prawo przestrzegali konstytucyjnych zasady ustroju państwa. W ocenie zwolenników Karty, jest ona sprzeciwem wobec centralizacji władzy i narzucaniu samorządom obowiązków bez konsultacji. Rajcy PiSu widzą w niej reakcję na zapowiedź wprowadzenia dwukadencyjności prezydentów, burmistrzów i wójtów. Głos w tej sprawie zabrał wspomniany Grzegorz Gorlo i Bogdan Bezdziecki z klubu PiS.
W odpowiedzi zwolennicy Karty podali, ich zdaniem, przykłady centralizacji, które już mają miejsce. Zbigniew De-Mezer z klubu „Łączą nas Suwałki” długo mówił o wprowadzanej reformie oświaty. Zarzucał, że została narzucona bez konsultacji. Nie omieszkał odnieść się do „koryta” i przypomniał kontrowersyjnego Bartłomieja Misiewicza, byłego polityka PiSu, który mimo młodego wieku otrzymał wysokie stanowisko w resorcie obrony.
Radny Józef Murawko z Bloku Samorządowego zarzucił Grzegorzowi Gorlo, że jego wypowiedź o odcinaniu od koryta jest nieludzka. Nie krył jednak, że naprawa wszystkiego wymaga „odcięcia od koryta wszystkich”.
Już mniej o „korycie”, a więcej o próbie centralizacji mówili kolejni radni: Zbysław Grajek z Platformy Obywatelskiej i Karol Korneluk z Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
Głos w kwestii Karty zabrał też Czesław Renkiewicz, prezydent Suwałk. Zaczął od tego, że dobrze mu się współpracuje z Bohdanem Paszkowskim, wojewodą podlaskim i ministrem Krzysztofem Jurgielem z PiSu, ale wyraził niepokój o działania na wyższych szczeblach rządu.
Kontynuując prezydent pytał, dlaczego radni nie mówią o odcięciu od koryta działaczy partyjnych w spółkach i instytucjach podległych rządowi i samorządowi województwa.
Czesław Renkiewicz przyznał, że pamięta lata 80-te minionego stulecia, kiedy ówczesny prezydent Suwałk jeździł po decyzje do I Sekretarza i wojewody. Powiedział, że na taką „demokrację” się nie zgadza. Zaznaczył, że ministrem, burmistrzem, prezydentem się bywa i każdy wie, że przychodzi czas na opuszczenie stanowiska. Pytał jednak, dlaczego drzwi do suwalskiego ratusza mają zostać otwarte łomem, w ten sposób, że odbiera się prawo startu w wyborach osobom piastującym władzę i tym samym zwiększa swoje szanse.