Ełk
Mniej liczny i mniej głośny był tym razem protest osób niezgadzających się z orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego z 22 października, a dotyczącym zaostrzenia prawa aborcyjnego w Polsce. Przed pomnikiem Rusałki w Ełku 4 listopada zgromadziło się niespełna 30 osób. W pierwszych dniach protestu było ich nawet 200.
Zgromadzeni przeszli chodnikami, by nie blokować ruchu, pod biuro poselskie PiS Wojciecha Kossakowskiego, gdzie chętni zapalili znicze i zostawili chryzantemy. Manifestacja odbyła się pod hasłem „Łańcuch solidarności”.
– Jesteśmy tu w imieniu mieszkańców miejscowości, w których protesty są albo tłumione, albo nie ma takiej możliwości, żeby cokolwiek zorganizować – mówiła przed rozpoczęciem marszu jedna z uczestniczek. Ma to dotyczyć m.in. nauczycieli. W postulatach Ogólnopolskiego Strajku Kobiet pojawiły się m.in. te mówiące o zdymisjonowanie Ministra Edukacji Narodowej Przemysława Czarnka. To po zapowiedziach MEN-u, że sprawdzać będzie, czy nauczyciele namawiają uczniów do udziału w protestach. Pytania o zachowanie pedagogów skierowało do dyrektorów szkół m.in. warmińsko-mazurskie kuratorium oświaty.
– Choć jest nas zdecydowanie mniej, postulaty wciąż są aktualne – mówiły protestujące.
Z czego wynika tak niewielka liczba biorących udział w manifestacji? – Z zastraszenia przez Ministra Edukacji Narodowej, ze zmęczenia, ogłoszenia kolejnych obostrzeń, ze strachu i z powodu tego, że emocje opadły – mówili protestujący w Ełku.
Manifestację, podobnie jak wszystkie poprzednie, zabezpieczali ełccy policjanci.
Źródło: Radio 5
Autor: jwe