Oszukani czują się właściciele gruntów z gminy Raczki, przez które ma przechodzić planowany do budowy gazociąg Polska-Litwa. We wtorek (04.04) w suwalskim starostwie spotkali się z przedstawicielami spółki, która zajmuje się realizacją inwestycji. Chcieli dowiedzieć się, jak będzie uregulowana kwestia własności terenu, przez który będzie przechodził gazociąg i na jakie odszkodowania mogą liczyć. Tymczasem przybyli goście zaczęli opowiadać o swojej działalności i przebiegu planowanego gazociągu. To zdenerwowało rolników. Kilka oburzonych osób wyszło z sali. Tłumaczyli, że chcą poznać konkretne rozwiązania, dotyczące przyszłej własności ich terenu. Jak mówią, nie po to nabywali ziemię, aby teraz mieć współwłaścicieli.
Później doszło do sporu o obecność mediów. Przedstawiciele spółki zwrócili uwagę, że nikt nie informował ich o przybyciu dziennikarzy. Za obecnością mediów obstali rolnicy.
Gospodarze, którzy zostali na spotkaniu dłużej też nie byli zadowoleni z przebiegu rozmów. Jak powiedzieli, niczego konkretnego się nie dowiedzieli.
Andrzej Szymulewski, wójt gminy Raczki, nie kryje, że sprawa jest skomplikowana. Samorządowiec proponuje, aby podzielić działki i wypłacić rolnikom pieniądze za grunt zajęty na potrzeby gazociągu.
Okazuje się, że to rozwiązanie nie wchodzi w grę. Jak tłumaczył obecny na spotkaniu Jan Zabielski, wicewojewoda podlaski, gazociąg nie wyłącza terenu spod gospodarowania, dlatego prawo wyklucza podział i wykup działek.
Wicewojewoda podkreślał, że gazociąg jest inwestycją strategiczną dla kraju przy czym gospodarzom należy się słuszne odszkodowanie przyznane zgodnie z prawem. Całość ma być rozstrzygnięta w oparciu o tak zwaną specustawę upraszczającą procedury administracyjne. gospodarze mają dostać odszkodowania po zakończeniu inwestycji.
Przedstawiciele spółki realizującej gazociąg nie chcieli zabierać głosu przed mikrofonem. Jak wyjaśniali, nie mają do tego upoważnienia.