Zamiast wezwać pogotowie do mężczyzny, który spadł z wysokości 3 metrów, przewieźli go autem spod Białegostoku do Suwałk. Okazało się, że poszkodowany ma złamany kręgosłup i żebra oraz uraz głowy. 50- latek wypadł z podnośnika koszowego w jednej z podbiałostockich miejscowości.
Jak ustalili policjanci, gdy szef firmy zakomunikował, że wezwie pogotowie, ranny odmówił i kazał się zawieźć do domu, do Suwałk. Koledzy pomogli mu wsiąść do auta i pojechali. Stan mężczyzny jednak bardzo się pogorszył. Skarżył się na ból w klatce piersiowej i mówił, że nie czuje nóg. Współpracownicy zawieźli go do szpitala w Suwałkach. Tam powiedzieli, że 50-latek wypadł z samochodu.
Już wstępne badania wykazały, że obrażenia mężczyzny są na tyle poważne, że nie mogło ich spowodować wypadnięcie z samochodu. 50-latek miał połamane wszystkie żebra, uraz głowy oraz połamany kręgosłup.
Poza tym wyszło na jaw, że był pijany. Przebadany po kilku godzinach od wypadku miał 3,5 promila alkoholu w organizmie.
Mundurowi ustalają wszystkie szczegóły zdarzenia.