23.03.2020
Są rzeczy na świecie, o których nam się nawet nie śniło i fakty, w które nie będziemy w stanie uwierzyć. W ciągu wielu lat w motoryzacji działo się wiele ciekawych rzeczy. Nawet obecnie możemy spotkać się z sytuacjami, które na pierwszy rzut oka wydają się niemożliwe. Jakimi?
Ustawa mówiąca o czerwonej fladze
„Człowiek z czerwoną chorągiewką” właśnie tak nazywała się książka przeznaczona dla dzieci, która opowiadała o początkach motoryzacji. Bohaterem, z jakim mamy do czynienia w opowieści jest chłopiec, którego tata jest tytułowym człowiekiem pracującym z czerwoną chorągiewką. Jednak na czym właściwie polegała ta praca? Ojciec chłopca miał za zadanie biec przed poruszającym się pojazdem, w celu ostrzeżenia przechodniów. Co w tym takiego niesamowitego? To, że ta bajka w zasadzie nie jest bajką. Jest to historia, która naprawdę miała miejsce. Ustawa o czerwonej fladze to potocznie nazywana ustawa Locomotives on Highways Act pochodząca z roku 1865. O czym mówiło to zarządzenie? Zawarty w nim był zakaz jazdy omnibusów parowych bez człowieka biegnącego około 55 metrów przed nimi. Jakie zadanie miał biegacz? W celu ukazania niebezpieczeństwa w rękach trzymał czerwoną flagę, a w czasie nocy latarnię. Ponadto w ustawie zawarte było ograniczenie prędkości ustalone na 2 mile na godzinę, czyli około 3 km/h na terenie miasta oraz 4 mil, czyli około 6 km/h poza nim. Były to bardzo duże zmiany, gdyż maksymalna prędkość, z jaką były w stanie poruszać się omnibusy, wynosiła aż 25 km/h – podaje www.autodoc.pl portal i sklep motoryzacyjny.
Pierwszy wyścig samochodowy
Mówiąc o historii motoryzacji, nie możemy zapomnieć o pierwszej konkurencji w tej branży, czyli oczywiście o wyścigu samochodowym. Miał on swoje miejsce 22 lipca 1894 roku na trasie Paryż-Rouen. Jego autorem był Pierre Giffard, czyli redaktor ówczesnego francuskiego dziennika zwanego „Le Petit Journal”. W wyścigu zostało zarejestrowanych aż 102 samochody, jednak po pierwszy eliminacjach zostało ich jedynie 21. W ich skład wchodziły pojazdy napędzane elektrycznie, parowo oraz oczywiście silnikami spalinowymi. Trasa miała długość 126 km, a uczestnicy startowali w 30-sekundowych odstępach. Co najciekawsze, zwycięzcą nie został zawodnik, który był najszybszy. Kładziono bardzo duży nacisk na bezpieczeństwo, jak i komfort jazdy.
Porzucone auta w Dubaju
Według wielu Zjednoczone Emiraty Arabskie to najbogatszy kraj świata. Luksus, pieniędzy czy widok szejków w najdroższych samochodach to normalny obrazek w tamtejszych rejonach. Do czego prowadzi taka sytuacja? Do zakupu samochodów, na które w rzeczywistości sporo ludzi po prostu nie stać. Bardzo często możemy przez takie działanie popaść w długi. Co wtedy? Prawo w ZEA jest bardzo rygorystyczne, w takich momentach właściciel idzie do więzienia na długi okres. Jest jednak jeden sposób, aby łatwo tego uniknąć. Jaki? Po prostu ucieczka. Dokładnie tak, osoby mające długi wyjeżdżają z kraju, pozostawiając samochody na ulicach. Co ciekawe najczęściej z kluczykami w stacyjce.
Pickup z niecodziennym przeznaczeniem
W roku 1933 firma Ford Australia została zapytana przez jednego z klientów, czy kiedykolwiek zbudowali auto, którym w niedzielę można by się wybrać do kościoła, a w poniedziałek pojechać ze świniami na pobliski targ. Co ciekawe jakiś czas później firma odpowiedziała na ów list. A konkretniej Lew Bandt, który na nieco przedłużonym podwoziu postanowił zamontować kabinę oraz przód niezwykle opływowego Forda coupé, a z tyłu zwyczajną skrzynię ładunkową. I dokładnie w ten sposób powstał pierwszy typowy dla australijskiej motoryzacji pickup.
Pink Pig
Żadnych dokonań sportowych, a wielka popularność. Mowa oczywiście o Porsche 917/20. Dalej sobie nic nie przypominamy? Chodzi o Pink Pig, czyli różową świnkę. W swoich wyścigach startowała ona trzykrotnie, jednak ani razu nie udało jej się nawet dojechać do mety. Mimo swoich niepowodzeń jest to jeden z najpopularniejszych samochodów lat 70. Czym się charakteryzuje? Nadwozie samochodu uległo modernizacji, zostało pomalowane na kolor różowy oraz podzielone je niczym tuszę wieprzową. Autorem tego dzieła jest Anatole Lapine, które całość dokładnie opisał. Mamy tutaj łopatkę, ryjek a zaraz nad przednimi kołami szyję, nad nią możemy zauważyć móżdżek. Wyraźnie zaznaczone podgardle, a wyżej schab. Po lewej, jak i prawej stronie możemy spotkać się z szynką, zaraz za nią jest golonka, a na samym tyle oczywiście świński ogonek.
Rolls-Royce jako śmieciarka?
Bardzo dawno temu, a dokładniej około 100 w stolicy Anglii mogliśmy się spotkać z dość niecodzienną sytuacją. Dla każdego Rolls-Royce to najwyższa możliwa półka, jeśli chodzi o luksus. Pewnego dnia do salonu tej marki przyszedł ówczesny książę Indii, czyli Maharaj Jai Singh. Niestety jego ubiór nie przemówił o jego wielkim majątku i został potraktowany w niewłaściwy sposób. Książę postanowił się zemścić. W jaki sposób? Zakupił dziesięć samochodów marki Rolls-Royce oraz każdego z nich wysłał do Indii. Gdzie cała zemsta? Otóż na miejscu auta miały za zadanie, zbieranie śmieci.
Samochód z największym przebiegiem
Volvo P1800 to niezwykle znany wręcz kultowy model szwedzkiego koncernu. Auto możemy znać z dwóch rzeczy, pierwszą z nich jest film „Święty”, jaki jest odpowiedzialny za popularność tego samochodu. Drugą rzeczą jest wpis do Księgi rekordów Guinnessa, jaki miał miejsce w roku 2014. Jaki tytuł otrzymało auto? Zaistniał w księdze, jako samochód, który ma największy przebieg na całym świecie. Właścicielem samochodu był Irvin Gordon, który swoim cackiem przejechał całe 3 039 122 mil, czyli około 4 890 992 km. Jest to oficjalny rekord świata w ilości kilometrów przebytych przez tego samego kierowcę jednym samochodem. Irvin zmarł roku 2018, kiedy na liczniku Volvo widniała liczba 5,15 mln km.
Artykuł sponsorowany