20.10.2020
Region
Spacerowicze leśni i grzybiarze z naszego regionu alarmują o prawdziwej pladze i niezliczonych ilościach skrzydlatych owadów atakujących ludzi i psy. Łosice, wszy jelenie czy wreszcie latające kleszcze – określeń na te mało sympatyczne owady znajdziemy w literaturze wiele. Ich naukowa nazwa to strzyżak sarni, strzyżak jelenica. O tym czy powinniśmy się bać tego owada opowiada Lech Krzysztofiak, szef pracowni naukowo-edukacyjnej w Wigierskim Parku Narodowym.
Niestety często zdarzają się przypadki ataków na ludzi. Najczęściej owad wybiera dużą zdobycz w ciemnej odzieży. O ile nie rozmnażają się one na człowieku, to mogą ugryźć i wyssać z nas potrzebną im do przeżycia krew. Są badania, które dowodzą, że „wszy jelenie” mogą przenosić chorobotwórcze bakterie odpowiedzialne za egzemę. Pojawiają się też doniesienia o tym, że strzyżaki przenoszą bakterie, które powodują odpowiednio anaplazmozę oraz boreliozę. Ze względu na brak rzetelnych, naukowych dowodów, medycyna nie uznaje jednak „latających kleszy” za nosicieli groźnych dla zdrowia i życia ludzkiego chorób.
Niestety nie ma żadnego sposobu o potwierdzonej skuteczności, który by chronił przed ich atakiem. Repelenty chroniące nas przed komarami i kleszczami zupełnie w przypadku „latających kleszczy” zawodzą. Co ciekawe, ortaliony czy poliestry przyciągają je znacznie słabiej niż bawełniane bluzy. Jasny kolor ubrania również może zmniejszyć szansę na atak „łosic”.
Sam ślad po ugryzieniu łatwo przeoczyć, bo jest na początku słabo widoczny. W ciągu kilkunastu godzin w miejscu ugryzienia powstaje obrzęk. U osób wrażliwych i alergików ugryzienie „wszy jeleniej” może jednak doprowadzić do reakcji alergicznej.
Autor: SzK, mz