30.10.2019
Suwałki
Swoje obawy w sprawie zmian w suwalskich przedszkolach przedstawiły, w środę (30.10.19) na sesji Rady Miejskiej, matki przedszkolaków. Kobiety nie zgadzają się na planowane zmniejszenie liczby, tak zwanych niań, czyli pań zatrudnionych, jako pomoc nauczycieli wychowania przedszkolnego. Chodzi o kilkanaście kobiet, które mają umowy do czerwca przyszłego roku. Ratusz zamierza zaproponować im pracę w, tworzonym przy ulicy Kościuszki, żłobku. Te, które się zgodzą, od stycznia zaczną pracę w nowej placówce. Jeśli nie przyjmą oferty, do czerwca będą pracować w przedszkolach. Swoją decyzję władze miasta tłumaczą racjonalizacją. Twierdzą, że liczba pomocy nauczycieli w suwalskich przedszkolach była poniekąd na wyrost. Jako przykład, podają okoliczne samorządy, gdzie liczba etatów pomocy na poszczególne oddziały jest mniejsza i są one łączone z etatami woźnych. Podczas sesji Ewa Sidorek, zastępca prezydenta Suwałk, zapewniała, że po zmianie dzieci będą otoczone odpowiednią opieką, a sytuacja w każdej grupie będzie rozpatrywana indywidualnie.
Tym zapewnieniom nie dają wiary mamy przedszkolaków, które przybyły na sesję Rady Miejskiej. Twierdzą, że same nauczycielki nie poradzą sobie z dużymi grupami przedszkolaków, a woźne mają szereg innych obowiązków i nie zastąpią niań.
Czesław Renkiewicz, prezydent miasta prosił o przyjęcie trudnej decyzji ze zrozumieniem. W swoim wystąpieniu zwrócił uwagę na rosnące koszty oświaty. Przypomniał, że samorząd zwolnił rodziców z odpłatności za miejskie przedszkola.
Natomiast zainteresowane matki twierdziły, że są gotowe dopłacić, aby tylko nianie zostały.
Na razie nie wiadomo, co dalej z prezydencką decyzją w sprawie niań. Mariola Karpińska, radna Prawa i Sprawiedliwości twierdzi, że wszystko jest w rękach rodziców, bo ustawodawca dał im administracyjny instrument, który pozwala zażądać zwiększenia etatów pań pomocy przedszkolnej.
Autor: AP