Słuchaj nas online SUWAŁKI | EŁK

Reportaż z Radys – wciąż dojeżdżają nowe psy

10.07.2020

region

Pełny reportaż audio:

Trzy tygodnie po wspólnej interwencji obrońców praw zwierząt, prokuratury i policji w Radysach, odwiedziliśmy w środę (08.07) funkcjonujące tam schronisko. Jak alarmowali nas słuchacze, do przytuliska w dalszym ciągu przywożone są kolejne zwierzęta mimo prokuratorskiego postępowania toczącego się przeciwko właścicielowi schroniska, Zygmuntowi D., jak i jego synowi, zarządzającemu schroniskiem Danielowi D.

– Naszym celem jest zamknięcie tego obozu śmierci – mówił w rozmowie z reporterem Radia 5 Grzegorz Bielawski z Pogotowia dla Zwierząt.

W schronisku w Radysach nie było wolontariatu. Opieką nad zwierzętami zajmowali się pracownicy schroniska. W pierwszych dniach po interwencji aktywistów pracownicy w dalszym ciągu podawali zwierzętom karmę i wodę. Ta współpraca miała trwać do 29 czerwca. Wtedy, w dramatycznym apelu w mediach społecznościowych, Bielawski zwrócił się z prośbą o pomoc wolontariacką. Pracownicy mieli zabrać miski z psich boksów i oświadczyć aktywistom, że od tego dnia nie będą obsługiwali zwierząt. Odzew na apel był ogromny, a do schroniska zaczęli się zjeżdżać wolontariusze z różnych części kraju.

Słowa Bielawskiego potwierdzali reporterowi Radia 5 działający na miejscu wolontariusze. Niektórzy przejechali ponad 600 kilometrów, żeby tu dotrzeć, a stojące na prowizorycznym parkingu samochody miały rejestracje z praktycznie wszystkich województw kraju.

Równolegle z wolontariuszami, do pracujących w Radysach organizacji zaczęły spływać deklaracje od schronisk i fundacji gotowych do pomocy. Warszawskie schronisko Na Paluchu było gotowe przyjąć 100 zwierząt, Wrocław 30, z biegiem dni zgłaszały się kolejne instytucje i wolontariusze gotowi pomagać psom w Radysach. W dniu, w którym odwiedziliśmy schronisko, aktywiści prowadzili tam inwentaryzację; rozmawiała z nami Katarzyna Śliwa-Łobacz z fundacji Mondo Cane.

Po zakończeniu liczenia okazało się, że w Radysach pozostaje 320 psów (stan na 08.07). Jak mówiła nasza rozmówczyni, w dniu interwencji psów było ponad tysiąc, ale w dokumentach figurowały zupełnie inne liczby.

Dla porównania, w warszawskim schronisku Na Paluchu przed przyjęciem „radysiaków” przebywało około 400 psów. Skąd zatem schronisko na Mazurach, w niewielkiej gminie Biała Piska, brało tyle zwierząt? Jak odpowiada nam Grzegorz Bielawski, umowy ze schroniskiem miały gminy oddalone od placówki nawet o kilkaset kilometrów. W ubiegłym roku (kwiecień 2019), media opisywały sprawę gminy Jasieniec (woj. mazowieckie), która zerwała umowę ze schroniskiem i chciała odebrać swoje psy. Zwierzęta zostały wydane, jednak bez żadnej dokumentacji medycznej. Psy, w większości, nie miały chipów, nie było dokumentów potwierdzających sterylizację czy kastrację. Zapytaliśmy Bielawskiego, jak wyglądały w Radysach kwestie medyczne w czerwcu 2020 r.

Na terenie kompleksu znajduje się szpital – tak informuje tabliczka zamieszczona na budynku. Jak mówi nam behawiorystka ze schroniska Na Paluchu, Paulina, ten znak to tylko złudzenie.

Jak dodaje wolontariuszka, w Radysach nie ma możliwości przeprowadzania żadnych zabiegów. Zakwalifikowane do leczenia psy wyjeżdżają do klinik, a te, którym można podawać leki – dostają je na miejscu.

Choroby zakaźne i rany na ciele to niejedyne problemy, jakie widać u psów z Radys.

– Przez lata zamknięcia w kojcach, wiele zwierząt ma zaburzenia – twierdzi Grzegorz Bielawski.

W leczeniu behawioralnym zwierząt pomagają wolontariusze. Jedna z nich, pani Kasia z podwarszawskiej Kobyłki, zauważa poprawę ich zachowań po wprowadzeniu nowej rutyny.

Kiedy temat schroniska w Radysach stał się ponownie głośny w ogólnopolskich mediach, gminy korzystające z usług tej placówki tłumaczyły się, że są do tego niejako zmuszane – tzw. kryterium najniższej ceny lub brak innych ofert w postępowaniach przetargowych nie pozwala na alternatywne rozwiązania. Konfrontujemy ten argument z Grzegorzem Bielawskim.

W trakcie wizyty w schronisku dowiadujemy się, że minionej nocy (z 7 na 8 lipca) przyjechało kolejnych kilkanaście psów. W czwartek (09.07) skontaktowaliśmy się z prokuratorem Prokuratury Rejonowej Olsztyn-Północ, Michałem Choromańskim, który prowadzi sprawę schroniska. Jak wyjaśnia, nie zapadła jeszcze decyzja administracyjna o cofnięciu pozwolenia na tego typu działalność. Prokuratura natomiast powiadomiła gminy korzystające z usług schroniska w Radysach o postępowaniu karnym przeciwko właścicielowi placówki.

Dlaczego zatem wciąż istnieją miejsca określane przez aktywistów mianem „mordownie, umieralnie, obozy zagłady”? Katarzyna Śliwa-Łobacz nie pozostawia złudzeń – to intratny biznes, w którym nie liczy się dobro zwierząt.

Prezentowane poniżej zdjęcia przedstawiają psy w Radysach w dn. 08.07.2020 r. Część z nich ma zapewnione miejsca w schroniskach i fundacjach na terenie całego kraju. W celach adopcyjnych należy kontaktować się poszczególnymi organizacjami. Lista dostępna jest pod tym odnośnikiem: http://www.psydoadopcji.pl/znajdz-psa-w-swojej-okolicy/


Źródło: Radio 5

Autor: tg